*Oczami Justina*
Za godzinę zaczynała się impreza, a ja przez cały dzień przeleżałem na łóżko i nie wychodziłem z pokoju. Nie miałem zbytnio humoru, więc miałem nadzieję, że to wieczorne wyjście jakoś to poprawi. Choć w sumie najlepiej poprawiłby mi humor powrót dziadka, ale to niestety niemożliwe. Tak, możecie się śmiać, ale to dlatego mój dzisiejszy dzień wygląda tak jak wygląda. Ale chyba nie ma nic dziwnego w tęsknocie za własnym dziadkiem? Jeśli komuś się to przytrafiło, pewnie zrozumie. Ale nie będę się teraz rozczulał nad swoim życiem, najwyższa pora w końcu się ubrać, nie pójdę tam przecież w samych bokserkach. Zwlekłem się niechętnie z łóżka i podszedłem do szafy. Było tak jak przewidywałem, w środku panował totalny chaos. Nie należałem do porządników i często wrzucałem wyprane ubrania tak po prostu na odwal się. W końcu jednak zdecydowałem się na biały t-shirt i niebieskie dżinsy, wciągnąłem wszystko na siebie, przeczesałem włosy i w zasadzie zostało mi tylko poinformowanie rodziców, że wychodzę. Nie wiedziałem czy im się to spodoba, ale jakoś będą musieli to przetrawić, w końcu nie wychodziłem nigdzie od dwóch tygodni. Poza tym nie jestem dzieckiem, nieraz chodziłem na takie zabawy, nic złego mi się stać nie może.
-Wychodzisz gdzieś?- Usłyszałem surowy głos matki, kiedy sięgałem po swoją czarną skórzaną kurtkę.
Odwróciłem powoli głowę i próbowałem zachować się spokojnie, by jak zwykle się z nią nie pokłócić.
-Tak.
-O której wrócisz?
-Boże... Mamo. Wciąż te same pytania... Nie wiem!- Krzyknąłem wyraźnie poirytowany jej troską.
-Widzę Cię w domu o 2 jasne?- Uniosła brwi do góry patrząc na mnie poważnie.
Już chciałem zacząć odpyskowywać, ale zdałem sobie sprawę, że to niewiele da, a wręcz przeciwnie- skończy się na tym, że wcale nigdzie nie wyjdę.
-Z kim idziesz?- Moja mama najwidoczniej chciała dalej bawić się w mini detektywa.
-A z kim mogę iść? Z Ryanem i Johnnym...
-Mhm... I co będziecie tam robić?
-Mamo!
Rzuciła mi groźne spojrzenie, ale nareszcie dała sobie spokój, odwróciła się na pięcie w stronę dużego pokoju, a ja spokojnie wyszedłem przed dom czekając na swojego kumpla.
Nie trwało to długo, jedną z zalet Ryana była właśnie punktualność, którą strasznie w nim ceniłem, nie lubiłem zbyt długo czekać na ludzi.
-Cześć stary.- Rzucił z daleka na co ja podszedłem już trochę bliżej.
-Siema.- Przybiłem z nim piąteczkę, śmiejąc się pod nosem.
-To co, idziemy?
-Ma się rozumieć.
-Johnnego znów nie będzie.- Ryan przerwał panującą między nami chwilową ciszę.
Wywróciłem oczami na samą myśl o tym, że pewnie Jego rodzice znów nie pozwolili mu wyjść, był rok młodszy od nas i ciężej było mu się gdziekolwiek wyrwać tym bardziej, że jego matka i ojciec twierdzili, że mamy na niego zły wpływ. Jak to kiedyś wykrzyczeli mi prosto w twarz "nasz syn przy tobie zrobił się strasznie chamski, nie tak go wychowaliśmy". Mhm... Stuprocentowa kulturka na pewno przez nich przemawia. A to ja narzekam na swoich rodziców.
-A co z tą całą dziewczyną? Wymyśliłeś już jak ją poznać?- Spytał przyjaciel, kiedy prawie byliśmy pod domem organizatorki imprezy.
Zdziwił mnie tym pytaniem, bo przez to całe zamieszanie z wyjściem, przez tą całą tęsknotą za dziadkiem zupełnie zapomniałem o osobie, która według Ryana zmiękczyła mi serce. Tak naprawdę nie wymyśliłem nic, nie będę planował nic specjalnego, bo wtedy nic z tego nie wychodzi. Najlepiej działać już, natychmiast, taki tryb życia prowadzę.
-Wiesz.. Miejmy nadzieję, że zaszczyci nas dziś swoją obecnością tutaj.- Ryan zapukał do drzwi, a za chwilę otworzyła nam wysoka blondynka i wpuściła nas do środka.
Od razu rozejrzałem się dookoła szukając Natalii, ale na pierwszy rzut oka nie widziałem jej. Szczerze to nawet nie wierzyłem zbytnio w to, że ją tu spotkam. Nie wyglądała mi na typ imprezowiczki, ale kto wie, pozory mogą mylić.
*Oczami Natalii*
-Wyluzuj się Nati... Ślicznie wyglądasz, naprawdę wszystko będzie okej, jasne?-Jazzy stanęła przede mną łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
Nie odpowiedziałam jej, tylko lekko się uśmiechnęłam. Za bardzo nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć, ale jedno było pewne- muszę zacząć się bawić jak na 18-latkę przystało, a tego wieczoru miałam zamiar zacząć realizować ten plan. Tak po prostu chciałabym przez te parę godzin zapomnieć o wszystkich smutkach w moim życiu i robić to na co mam ochotę. To był mój dzisiejszy cel.
-Dobra, chodźmy już lepiej. - Pociągnęłam przyjaciółkę za rękę kiedy zdałam sobie sprawę, że stoimy w miejscu już od paru minut.
Co prawda nie wiedziałam dokąd iść, ale Jasmine za chwilę przejęła stery i prowadziła. Cóż, mogę stwierdzić, że dom tej dziewczyny nie znajdował się daleko od naszego, zaledwie kilka ulic dalej.
-Gotowa zmierzyć się z tyloma ludźmi?- Jas zaśmiała się pod nosem klikając w dzwonek domu.
Wywróciłam zabawnie oczami i pokazałam jej język chcąc zachowywać się jak najbardziej naturalnie. Za moment wpuściła nas do siebie organizatorka uśmiechając się szeroko na nasz widok.
-Jazzy, fajnie, że wpadłaś.- Pocałowała ją w policzek, spoglądając na mnie.- A my się chyba nie znamy? Jestem Tini.- Dziewczyna podała mi swoją dłoń.
-Tak, cześć. Jestem Nati, miło poznać.- Skinęłam lekko głową ciepło się uśmiechając.
-No to zapraszam do środka.- Wskazała kciukiem na otwarte drzwi, przez które było już widać zgraję bawiących się nastolatków.
Kiedy weszłam do środka zaparło mi dech w piersiach. Ta dziewczyna miała naprawdę wykopany w kosmos dom. A był taki wielki, że spokojnie zmieściłaby się w nim cała szkoła, i tyle chyba było tu ludzi.
-Poradzisz sobie?- Jasmine podeszła do mnie i położyła mi rękę na plecach.- Chcę iść się ze wszystkimi przywitać.
-Jasne, idź.- Nie zwróciłam na nią zbytnio uwagi, bo skupiałam się raczej na rozglądaniu się dookoła.
-Szukasz kogoś?- Spytała zauważając moją dekoncentrację.
-Coo? Ja? Nie... Kogo niby miałabym szukać?- Machnęłam ręką na lewo i uniosłam brwi do góry.
-Hmm... No nie wiem... Może Justina?- Skrzyżowała ręce na piersi i przeniosła ciężar swojego ciała na prawą nogę przyglądając mi się z uwagą.
-Przestań Jazzy... On mnie nie obchodzi okej?- Skłamałam, ale nie chciałam, by myślała, że ten chłopak mnie intrygował. Wczoraj już wyraźnie dała mi do zrozumienia to, że jest zwykłym chamem i nieuczuciowym kolesiem.
-Jak chcesz. Ale pamiętaj, że ja Cię ostrzegałam!- Pokiwała mi palcem przed nosem i za chwilę znikła z mojego punktu widzenia zatapiając się w tłum tańczących dzieciaków. Nalałam sobie soku do szklanki próbując się trochę wyluzować, bo czułam się lekko skrępowana kiedy zostałam tak zupełenie sama na lodzie.
-Cześć śliczna.- Poczułam na swoich biodrach ręce oplatające mnie dookoła.
Odwróciłam się gwałtownie w stronę tej osoby. Przede mną stał wysoki chłopak z lekko opuszczoną na bok grzywką i ze zniewalającym uśmiechem.
-Emm.. Hej?- Odpowiedziałam nieśmiało ściągając ze mnie jego ręce.
-Jestem Chris. Przepraszam...- Spojrzał na ręce odsuwające go ode mnie.- Nie powinienem.
-Nie szkodzi....- Zaczerpnęłam powietrza czując jak moje policzki się rumienią, ja przecież tak dawno nie gadałam z żadnym chłopakiem.- Jestem Nati.
Chłopak patrzył na mnie przez chwilę nie zrywając z twarzy tego swojego łobuzerskiego uśmieszku, kiedy spytał, czy z nim zatańczę. Na początku lekko się zmieszałam, nie wiedząc, czy to wszystko wytrzymam. Bo jak dobrze zauważyliście, jestem dosyć nieśmiała. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się jednak mu potowarzyszyć, do odważnych świat należy, prawda? W tle leciała piosenka ,,That should be me" jakiegoś amerykańskiego piosenkarza, szczerze naprawdę lubiłam tę piosenkę. Chłopak imieniem Chris złapał mnie lekko w pasie i przyciągnął do siebie poruszając mną w rytm lecącej muzyki. Nie bałam się Go tak jak na początku kiedy do mnie podszedł, teraz wydawał się być taki delikatny, czuły, jakby stworzony wprost dla mnie, ale nie miałam zamiaru robić sobie jakiejkolwiek nadziei, bo według mnie to strasznie dziecinne. Spotka mnie taki los jaki zaplanował dla mnie Bóg.
-Pójdziemy się przejść?- Chris złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
Wiedziałam, że nie powinnam się zgadzać. Tutaj byliśmy otoczeni przez tylu ludzi, że czułam się trochę bardziej komfortowo, a poza tym... Tak naprawdę wcale Go nie znałam i tak od razu mam z nim gdzieś wyjść o tej porze? Pewnie odmówiłabym gdyby nie te jego hipnotyzujące spojrzenie, które rzuciłoby na kolana każdą dziewczyną. Za chwilę wyszliśmy już na zewnątrz, nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi, ale na szczęście nie było to daleko, zatrzymaliśmy się parę metrów dalej tak jakbyśmy znajdowali się w ogrodzie Tini. Wokół nas panowała głucha cisza poza muzyką, którą było słychać z domu. Znów poczułam to dziwne skrępowanie, które często przejmowało nade mną kontrolę. Nienawidziłam tego, chciałam to kontrolować i pozbyć się tego uczucia, które często wszystko psuło. Zaczęłam się lekko niepokoić, chciałam wracać do środka, ale chłopak ścisnął mnie mocno za rękę i oparł o duże drzewo rosnące na środku podwórka.
-Teraz już nie wrócisz.- Widziałam jak figlarnie się uśmiechnął i przygryzł swoją dolną wargę.
Serce przyspieszyło bicie, a ręce zaczęły mi się pocić. Dlaczego ktoś miałby mi rozkazywać co mam robić? To nie w porządku, ale on nie widział w tym nic złego. Nagle poczułam Jego chłodne dłonie pod swoją podkoszulką, na samo to uczucie zaczęłam się nerwowo kręcić co doprowadziło Go do szaleństwa, zaczął strasznie się denerwować i kazał się uspokoić. Boże, nie. To nie mogło się dziać naprawdę. Właśnie po raz pierwszy od dwóch lat wyszłam do ludzi i od razu ktoś musi mnie krzywdzić? Nie tak to sobie wyobrażałam! Jedyne czego pragnęłam to wrócenie do domu i zapomnienie o całej tej sytuacji. Chris zaczął się do mnie przybliżać, tak jakby chciał mnie pocałować, nawet nie pytając mnie o zdanie. Cóż, nie miałam nic innego do zrobienia, musiałam zacząć krzyczeć, choć nie byłam pewna, czy ktoś usłyszy mnie przez tę muzykę. Miałam rację, krzyknęłam raz i nic, krzyknęłam drugi raz- także nic. Wszyscy w środku świetnie się bawili, a do mnie przystawiał się jakiś debil, którego nie chciałam już znać.
-Zostaw mnie! Rozumiesz?!- Krzyczałam ile sił w gardle próbując wydostać się z jego objęć, ale na marne. Chłopak miał naprawdę mocny uścisk. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, nie chciałam płakać, nie chciałam pokazać jaka jestem słaba. Ale niestety, rzeczywistości nie da się ukryć.
-Proszę...- Wyszeptałam przez łzy lecące teraz z moich oczu jak szalone.
Zaśmiał się na moją prośbę pod nosem i przywarł swoje usta do moich, odepchnęłam go mocno od siebie, ale jak zwykle zrobiłam to nie myśląc o konsekwencjach. Co ja sobie myślałam? Że jak go uderzę to da mi spokój? Jak zwykle, naiwna ja... Kiedy Chris nachylał się nade mną, by pocałować mnie drugi raz coś Go powstrzymało, upadł nagle na ziemię łapiąc się nerwowo za głowę.
-Zostaw ją cwelu!- Ktoś wykrzyczał mu to prosto w twarz co poskutkowało, bo chłopak bez żadnego zająknięcia wstał i wycofał się szybko z powrotem do środka. Kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam, że w końcu znika mi z oczu.
-Nic Ci nie jest, wszystko ok?- Wybawca podszedł do mnie i pomógł wstać z ziemi, na którą upadłam parę chwil temu.
Nie widziałam Jego twarzy, nie widziałam kto to, ale byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że uratował mnie przed tym frajerem. Otarłam policzki całe zalane od łez, a na mojej twarzy pojawił się na nowo lekki uśmiech.
-Pójdziemy się przejść?- Chris złapał mnie za rękę i spojrzał mi w oczy.
Wiedziałam, że nie powinnam się zgadzać. Tutaj byliśmy otoczeni przez tylu ludzi, że czułam się trochę bardziej komfortowo, a poza tym... Tak naprawdę wcale Go nie znałam i tak od razu mam z nim gdzieś wyjść o tej porze? Pewnie odmówiłabym gdyby nie te jego hipnotyzujące spojrzenie, które rzuciłoby na kolana każdą dziewczyną. Za chwilę wyszliśmy już na zewnątrz, nie wiedziałam dokąd mnie prowadzi, ale na szczęście nie było to daleko, zatrzymaliśmy się parę metrów dalej tak jakbyśmy znajdowali się w ogrodzie Tini. Wokół nas panowała głucha cisza poza muzyką, którą było słychać z domu. Znów poczułam to dziwne skrępowanie, które często przejmowało nade mną kontrolę. Nienawidziłam tego, chciałam to kontrolować i pozbyć się tego uczucia, które często wszystko psuło. Zaczęłam się lekko niepokoić, chciałam wracać do środka, ale chłopak ścisnął mnie mocno za rękę i oparł o duże drzewo rosnące na środku podwórka.
-Teraz już nie wrócisz.- Widziałam jak figlarnie się uśmiechnął i przygryzł swoją dolną wargę.
Serce przyspieszyło bicie, a ręce zaczęły mi się pocić. Dlaczego ktoś miałby mi rozkazywać co mam robić? To nie w porządku, ale on nie widział w tym nic złego. Nagle poczułam Jego chłodne dłonie pod swoją podkoszulką, na samo to uczucie zaczęłam się nerwowo kręcić co doprowadziło Go do szaleństwa, zaczął strasznie się denerwować i kazał się uspokoić. Boże, nie. To nie mogło się dziać naprawdę. Właśnie po raz pierwszy od dwóch lat wyszłam do ludzi i od razu ktoś musi mnie krzywdzić? Nie tak to sobie wyobrażałam! Jedyne czego pragnęłam to wrócenie do domu i zapomnienie o całej tej sytuacji. Chris zaczął się do mnie przybliżać, tak jakby chciał mnie pocałować, nawet nie pytając mnie o zdanie. Cóż, nie miałam nic innego do zrobienia, musiałam zacząć krzyczeć, choć nie byłam pewna, czy ktoś usłyszy mnie przez tę muzykę. Miałam rację, krzyknęłam raz i nic, krzyknęłam drugi raz- także nic. Wszyscy w środku świetnie się bawili, a do mnie przystawiał się jakiś debil, którego nie chciałam już znać.
-Zostaw mnie! Rozumiesz?!- Krzyczałam ile sił w gardle próbując wydostać się z jego objęć, ale na marne. Chłopak miał naprawdę mocny uścisk. Pierwsza łza spłynęła po moim policzku, nie chciałam płakać, nie chciałam pokazać jaka jestem słaba. Ale niestety, rzeczywistości nie da się ukryć.
-Proszę...- Wyszeptałam przez łzy lecące teraz z moich oczu jak szalone.
Zaśmiał się na moją prośbę pod nosem i przywarł swoje usta do moich, odepchnęłam go mocno od siebie, ale jak zwykle zrobiłam to nie myśląc o konsekwencjach. Co ja sobie myślałam? Że jak go uderzę to da mi spokój? Jak zwykle, naiwna ja... Kiedy Chris nachylał się nade mną, by pocałować mnie drugi raz coś Go powstrzymało, upadł nagle na ziemię łapiąc się nerwowo za głowę.
-Zostaw ją cwelu!- Ktoś wykrzyczał mu to prosto w twarz co poskutkowało, bo chłopak bez żadnego zająknięcia wstał i wycofał się szybko z powrotem do środka. Kamień spadł mi z serca kiedy zobaczyłam, że w końcu znika mi z oczu.
-Nic Ci nie jest, wszystko ok?- Wybawca podszedł do mnie i pomógł wstać z ziemi, na którą upadłam parę chwil temu.
Nie widziałam Jego twarzy, nie widziałam kto to, ale byłam mu naprawdę wdzięczna za to, że uratował mnie przed tym frajerem. Otarłam policzki całe zalane od łez, a na mojej twarzy pojawił się na nowo lekki uśmiech.
Mało trochę akcji w tym rozdziale, ale nadrobi się to w kolejnym ;) Przepraszam za to, że tak długo nic nie dodawałam, ale tak to niestety będzie, bo w tygodniu rodzice niezbyt są zadowoleni z tego, że siadam do kompa... ;x No a żeby napisać nowy rozdział trzeba trochę posiedzieć, prawda? + Jak już mówiłam wcześniej, dziękuję za te słowa, które piszecie, to takie miłe, kiedy wiem, że ktoś to jednak czyta i kogoś to interesuje ;) !
Świetne, podoba mi się. Szkoda mi Nati :C
OdpowiedzUsuńDodaje do zakładek :) świetnie piszesz. czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńFajny rozdział, ciekawie piszesz, będę zaglądać w poszukiwaniu nowych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie : http://bieberopowadanie.blogspot.com/
Bomba ! Czekam na nn :) A kiedy bedzie ?
OdpowiedzUsuńpostaram się dodać jutro ;)
UsuńSuper :) KC ♥
OdpowiedzUsuńjuż nie mogę się dczekać nn ^^ ♥
OdpowiedzUsuńswietny, czekam na nastepny<3
OdpowiedzUsuńczekam ♥
OdpowiedzUsuńkiedy nn ^^
OdpowiedzUsuńCzad! <33
OdpowiedzUsuń