wtorek, 7 maja 2013

Chapter seven

*Oczami Natalii*

Nie miałam pojęcia dokąd biegnę. W głowie miałam totalną pustkę, zupełnie jakby wszystkie moje myśli nagle niespodziewanie wygasły. Jedyne czego byłam pewna w stu procentach to to, że nie mogę wrócić do domu. Choć w sumie teraz nie wiedziałam, czy mogę nazywać to miejsce swoim domem. Jak mogę mieszkać pod jednym dachem z kimś kto tak okropnie mnie potraktował? Jasmine najzwyczajniej w świecie zabawiła się moimi uczuciami, i naprawdę nie obchodziło mnie w tym momencie to, czy żałuję swoich słów. Nie ważne, powiedziała to i mi to wystarczy. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Justin. Co do niego chyba jednak miała rację, szkoda tylko, że jej nie posłuchałam... Gdyby nie mój nagły atak furii na docinki w jego stronę może nie doszło by teraz do tego wszystkiego. Może siedziałybyśmy teraz przed telewizorem i oglądały dobrą piątkową komedię jak co tydzień. Ale czy warto składać w myślach zdania typu "może gdyby nie to, to nie stało by się tamto.."? W taki sposób równie dobrze mogę dojść do tego po co w ogóle się urodziłam, przecież może gdyby nie było mnie wśród tych wszystkich ludzi nie stałoby się nic złego. Tak, moje życie jest pochrzanione. Z ręką na sercu mogę w tej chwili to stwierdzić, sama nie wiem jak sobie radzę z tymi wszystkimi problemami. Z resztą.. Co ja wygaduję? Przecież sobie nie radzę. Po każdym złym wydarzeniu zamykam się w sobie i płaczę, łzy spływają mi ciurkiem po policzkach, nie daję nikomu się do mnie odezwać. Cóż, jestem po prostu za bardzo wrażliwa i uczuciowa. Sama do końca nie wiem, czy to dobrze czy źle, bo w sumie miałabym być chamką puszczającą się na lewo i prawo? W każdym bądź razie muszę się teraz wziąć w garść i wymyślić jakieś jedno dobre rozwiązanie na dzisiejszą noc. Nie mogę przecież spać na dworze, nie odważyłabym się, wokół tylu przestępców, tyle zła. Nie, ta opcja odpada. W sumie najbardziej możliwą opcją w tym momencie było poproszenie Justina o przenocowanie, ale nie mogę tego zrobić, skrzywdził mnie, wiem, że to dziwne, bo ledwo co go znam. Ale naprawdę zaczęłam już mu ufać, poczułam, że może to osoba, która odmieni w końcu moje życie na lepsze. Myliłam się. Ciężko było mi o tym myśleć, więc musiałam jak najszybciej wymazać go z pamięci, ale to może być trudne. Chodzimy razem do klasy, chcąc czy nie chcąc będę musiała się z nim spotykać. Postanowiłam usiąść na moment na pobliskiej ławce i spróbować racjonalnie pomyśleć, choć wiedziałam, że to będzie trudne. Nie mogłam się na niczym skupić, w moich myślach przedstawiał się tylko i wyłącznie jeden obraz. On. Zdecydowanie miał coś w sobie, tylko dlaczego musiał taki być? Dlaczego interesuje go każda dziewczyna, czy ten chłopak nie może skupić się w życiu na jednej sprawie, na jednej rzeczy? Na mnie.. 
-Przepraszam?- Ocknęłam się i wróciłam do szarej rzeczywistości, podniosłam wzrok i ujrzałam niezbyt wysokiego chłopaka z czarnymi włosami. 
Nie odzywałam się, dopiero co zranił mnie jeden osobnik tej płci, a teraz pojawia się następny? Dlaczego moje życie musi na tym polegać, co chwila jakieś niespodzianki, których szczerze nie lubię. 
-Jestem Johnny. A ty chyba jesteś niemową, śliczną niemową.- Cały czas patrzyłam na niego z góry i mogłam spokojnie dostrzec jego uśmiech, który malował się na twarzy. Wydawał się być sympatyczny. 
-Przepraszam.. Jestem Nati.- Po kilku sekundach w końcu odważyłam się wydusić z siebie te słowa, twierdząc, że mógłby mnie wziąć za obłąkaną, a tego nie chciałam. 

*Oczami Johnny'ego*
Szedłem właśnie sprawdzić, czy Justin poradził sobie z moją byłą dziewczyną Carly. Próbowałem się do niego dodzwonić, ale bez skutku. Po kilku sygnałach włącza się tylko i wyłącznie poczta głosowa. Odczuwałem dziwne wrażenie, że być może jest na mnie wściekły. W każdym bądź razie nie dokończę swej misji, natchnąłem się na tą dziewczynę, wygląda jakby potrzebowała pomocy, a ja chętnie jej udzielę. 
-Wszystko w porządku? Nie wyglądasz najlepiej.- Postanowiłem usiąść obok niej, mając nadzieję, że się mnie nie wystraszy i nie ucieknie. 
-Wow.. Dzięki, potrafisz pocieszyć człowieka.- Wywróciła oczami, odwracając wzrok w drugą stronę. 
-Tak, to moja mocna strona.- Zaśmiałem się, ale w duchu byłem na siebie zły przez to co powiedziałem. Dziewczyna milczała, a ja nie należałem do tych najbardziej rozgadanych. Ścisnąłem dłonie w pięści, rozluźniłem je i ponownie ścisnąłem. Ta czynność odprężała mnie najbardziej ze wszystkich na świecie. 
-Dlaczego siedzisz tu sama? Mogę Ci pomóc.. Jeśli chcesz oczywiście.- Nie zamierzałem na nią spojrzeć, bo nie widziałem sensu. Ona i tak patrzyła w zupełnie inną stronę jakby nie była wcale a wcale mną zainteresowana. Zauważyłem jak jej ciało lekko podniosło się do góry, a za moment opadło, co znaczyło, że cicho sama do siebie wzdychała, więc na pewno musiało się coś wydarzyć. 
-Siedzę tu, bo nie mam gdzie iść. I tyle.- Powiedziała stanowczo, ale nadal na mnie nie spojrzała. Zaczynało mnie to już lekko denerwować, nie lubiłem kiedy ludzie mnie ignorowali. 
-A czy możesz na moment na mnie spojrzeć? Ja nie gryzę, jeśli jeszcze nie zauważyłaś.. 
Parsknęła cicho pod nosem, myśląc, że tego nie słyszałem i po chwili niechętnie odwróciła głowę w moją stronę. 
-No co?
-Nie bój się mnie.- Delikatnie i powoli złapałem ją za dłoń.- Dobrze? 
-Nie boję się Ciebie, jestem po prostu zła na cały świat...- Westchnęła tym razem dosyć głośno. 
-Okej.- Uśmiechnąłem się dyskretnie.- Nie rozumiem dlaczego, ale... Mamy dużo czasu, podobno nie masz gdzie się podziać? Zawsze możesz przyjść do mnie skoro się mnie nie boisz. Obiecuję Ci, że jestem normalnym nastolatkiem, nie skrzywdzę Cię.- Przyłożyłem dłoń do lewej piersi, by poczuła się trochę pewniej i by mi zaufała. Nie powiem, że nie, ale zależało mi na tym. 
-Dobra, niech będzie. I tak już gorzej być nie może..- Natalia wstała z miejsca oczekując, że za chwilę zrobię to samo.- No idziesz? Sama nie trafię.- Ponownie tego wieczoru wywróciła swoimi pięknymi oczami. 
-Spokojnie, idę idę. Nie złość się tak, złość piękności szkodzi.- Puściłem jej oczko i wskazałem ręką kierunek do mojego mieszkania. 
-To powiesz mi co się stało?- Przerwałem głuchą ciszę, której strasznie nienawidziłem. 
-Chłopak. Po prostu mnie zranił. Przyjaciółka tak samo i koniec. Tyle Ci wystarczy? Nie mam ochoty o tym gadać.- Stanowczo dała mi do zrozumienia, że nie chce zaczynać więcej tego tematu. 
-Dobra, jak chcesz. Ja nie nalegam.- Wsadziłem ręce do kieszeni swoich jeansów, tak że tylko kciuki wystawały mi na zewnątrz i resztę drogi przebyliśmy nie odzywając się do siebie słowem. Jak już mówiłem nie byłem dobry w te klocki, imponowanie dziewczynom nie było moją specjalnością, czego żałowałem. Jak na razie cieszyłem się jedynie z tego, że w ogóle zgodziła się do mnie przyjść, bo nie przypuszczałem, że tak łatwo i szybko zaakceptuję tę propozycję. 
-Jesteśmy. Proszę, panie przodem.- Otworzyłem szeroko drzwi i uśmiechnąłem się w jej stronę. Nati zabawnie pokręciła głową i weszła do środka ściągając swoje czarne balerinki z kokardką. 
-Mój pokój to ten po prawo, wejdź, a ja przyniosę Ci soku. 
-Mhm.- Pokiwała głową po czym udała się w stronę drzwi, które całe obklejone były plakatami zespołów drużyn hokejowych. Byłem wielkim fanem. 
Obszedłem duży blat w kuchni dostając się do szafki z napojami. Wyciągnąłem duży sok ze środka, wziąłem ze sobą dwie filiżanki i udałem się do pokoju, w którym gościła Nati. 
-Nie za wygodnie Ci?- Zaśmiałem się opierając ręce o biurko, kiedy zobaczyłem brunetkę leżącą na moim łóżku. Nie dziwiłem jej się, musiała być zmęczona, do końca nie wiedziałem o co poszło z jej chłopakiem, ale wiedziałem, że to totalny kretyn, skoro skrzywdził taką małą słodką istotkę. 
-Bu!- Nachyliłem się nad nią i krzyknąłem jej do ucha, na co szeroko otworzyła oczy i gwałtownie się podniosła. 
-Co do cholery?!- Przetarła dłonią swoje zwężone oczy i ziewnęła głośno. 
-Lepiej się prześpij, jesteś padnięta. A pogadamy sobie jutro co ty na to, hm?- Poruszyłem zabawnie brwiami i nakryłem ją grubą warstwą koca. 
-Nie zaprzeczę.- Uśmiechnęła się szeroko, i pierwszy raz tego wieczoru zauważyłem błysk w jej oczach.- Dobranoc. 
-Dobranoc.- Po raz tysięczny się do niej uśmiechnąłem, zgasiłem światło i po cichu wyszedłem na korytarz.

*Oczami Ryana*
-Justin!- Krzyknąłem po raz setny.- Uspokój się! Usiądź i trochę wyluzuj dobra? Całą noc nie dałeś mi spać! 
Mój przyjaciel strasznie przeżywał to, że po raz któryś w życiu ponownie mu się coś nie udaje. Rozumiałem wszystko, ale przecież nic nie oznaczało końca! Było wiadome to, że musi z nią prędzej, czy później porozmawiać i wyjaśnić całą sprawę. Jestem pewien, że Natalia to zrozumie, w końcu nie wygląda aż na taką egoistkę. 
-Jak mam się uspokoić? Wytłumacz mi to...- Podszedł do mnie i oparł na moich barkach cały swój ciężar ciała. 
-Najzwyczajniej w świecie.- Odepchnąłem go.- Ułoży się, jasne?- Spojrzałem na niego twardo, próbując w ten sposób wyrazić to, że zachowuje się w tym momencie jak baba. 
-Ona.. Była idealna rozumiesz? Nie spotkałem w życiu nigdy kogoś takiego...- Oparł się tym razem o ścianę, a w jego oczach zauważyłem coś co wydawało się nie do pomyślenia. Łzy. Nie wierzyłem, że to się dzieje. Justin ostatni raz uronił łzy na pogrzebie dziadka parę lat temu, od tamtej pory nigdy tego nie zrobił. Zaczynałem rozumieć jak ważna musi być dla niego ta dziewczyna i za żadne skarby świata nie chce jej stracić. Uważam, że na jego miejscu zachowałbym się podobnie, to była jego pierwsza prawdziwa miłość jeśli mogę tę sprawę tak nazwać. Miał prawo się wkurzać. 
-Johnny!- Zerwał się nagle szybko, a jego oddech przyspieszył tempo. 
-Johnny? Co z nim?- Spytałem zupełnie zdziwiony jego nagłej reakcji. 
-Przecież to przez niego! Ten gnojek już nie żyje!- Uderzył pięścią w stół i zaczął nerwowo zataczać kółka po pokoju. 
-Justin...- Wymamrotałem.- Przestań, nie rób nic pod wpływem emocji. To nie jego wina. 
-Nie? Nie jego? Gdyby sam potrafił poradzić sobie z tą małą suką to nie byłoby teraz żadnego problemu! Idę do niego i pokażę mu jak to jest mnie wkurzyć! 
-Nie!- Krzyknąłem agresywnie grożąc mu palcem jak małemu dziecku. 
-Tak. Nie mów mi co mam robić, bo dobrze wiesz, że zrobię to co będę chciał. Na razie.- Przeszedł obok mnie obojętnie i wyszedł. Dobrze wiedziałem, że jego wizyta u Johnny'ego nie zakończy się dobrze, odczekałem więc chwilę i udałem się za nim do domu naszego przyjaciela mając nadzieję, że nie dojdzie do niczego złego. 
*Oczami Jasmine*
-Mamo.. Wyluzuj, nic jej nie będzie.- Po raz tysięczny od wczorajszego wieczoru uspokajałam matkę, która strasznie panikowała, że Natalii mogło stać się coś złego. 
-To nasza wina...- Załkała w chusteczkę higieniczną i unikała ze mną kontaktu wzrokowego. 
Nie wiedziałam do końca co o tym wszystkim myśleć, może rzeczywiście lekko przegięłyśmy, może powinnyśmy dać Justinowi jedną szansę i zobaczyć jak się sprawdzi. Osądziłam go z góry posługując się tylko i wyłącznie opiniami innych. I w dodatku to okropne wypomnienie faktu, że jej matka nie żyje. Ale ze mnie debilka, totalna. 
-Na pewno jest u Justina, nic jej nie będzie, obiecują Ci.- Podeszłam do mamy, gładząc ją delikatnie po plecach, by przestała w końcu płakać. Ta jej histeria doprowadzała mnie już do lekkiego szału, zaczęłam rozumieć ile Nati dla niej znaczy, jest dla niej jak druga córka, a dla mnie niczym siostra. Tylko, czy ona wybaczy nam to wszystko? Czas pokaże. 

*Oczami Justina*
Fala złości przejęła kontrolę nad moim ciałem. Jedyne o czym myślałem to porządne przyłożenie Johnny'emu w twarz, wyładowałbym emocje i może zrobiłoby mi się lepiej. A Carly? Obiecuję, że jeśli ją gdzieś spotkam to też ostro za to wszystko pożałuje. Dlaczego to ja muszę załatwiać sprawy innych? Czy tak ciężko jest powiedzieć dziewczynie, że to koniec? W sumie co ja tam wiem, nie znam się na tym. Osobiście nigdy tego nie doświadczyłem. 
-Justin!-Usłyszałem za sobą dosyć znajomy głos. Nie zamierzałem się jednak zatrzymywać, nie widziałem powodu dlaczego miałbym to robić. -Zatrzymaj się na chwilę do cholery jasnej!- Tym razem Ryan ryknął głośniej. 
Zatrzymałem się, odwróciłem na pięcie i patrzyłem na niego z uwagą. 
-O co chodzi? Jestem zajęty.- Syknąłem w jego stronę. 
-Nie idź tam, zrobisz mu coś. Uwierz mi, że nie chcesz mieć problemów z rodzicami, a w najgorszym razie z policją. Posłuchaj mnie choć raz, proszę. 
Wywróciłem oczami gotowy do dalszej drogi, ale coś kazało mi zostać. 
-Chodź ze mną. Wtedy będziesz mógł mnie powstrzymać. A ja sobie tylko trochę pokrzyczę.
Ryan uśmiechnął się, chichocząc cicho pod nosem, klepnął mnie w ramię i rzucił w moją stronę coś w stylu 'chodźmy'. Nie trzeba było mi dłużej powtarzać. 
Po chwili byliśmy już na miejscu, wypuściłem powoli powietrze z ust i starałem się wyluzować, by nie zrobić nic głupiego jak zawsze. Ryan zapukał do drzwi, minęło kilkanaście sekund zanim domownik doczłapał się do nich i łaskawie je nam otworzył. 
-Chłopaki! Co wy tu robicie?- Johnny przysłonił jedno oko, w które raziło go słońce, a w jego głosie słychać było zdziwienie. 
Kiedy na niego patrzyłem miałem ochotę rzucić się prosto na jego twarz, zacisnąłem jednak zęby i napiąłem mięśnie, aby powstrzymać się przed uderzeniem go.
-Chcemy pogadać. Możemy wejść?- Ryan wskazał dłonią korytarz Johnny'ego, unosząc przy tym swoje brwi.
-Tak jasne, wchodźcie.-Stanął bokiem i wpuścił nas do środka, ja przechodząc obok niego trąciłem go z niemałą siłą w ramię, by choć trochę sobie ulżyć. 
-To o czym chcecie pogadać?-Oparł się o blat w kuchni, popijając wodę.- O właśnie Justin, jak Ci poszło z Carly?
Na samo to imię wzdrygnąłem się a złość ponownie mnie ogarnęła. 
-Jak? Zaraz Ci powiem jak!- Podszedłem do niego i złapałem go za koszulkę patrząc mu z nienawiścią w oczy. 
-Justin!- Ryan od razu próbował mnie powstrzymać, więc jako dobry kumpel odciągnął mnie od niego. 
-Straciłem przez Ciebie kogoś ważnego! Bo ty sam nie umiesz obronić swojej dupy!- Próbowałem się wyrwać z uścisku przyjaciela, ale moje starania na nic się nie zdały. 
-Że co? Nie rozumiem o co Ci chodzi. 
Drzwi od jego pokoju uchyliły się, a nasz wzrok powędrował ku osobie wychodzącej z niego. Tego było już za wiele. Moje oczy nie mogły uwierzyć w to kogo właśnie przed sobą widzą. Natalia. Kurwa, co ona u niego robiła?! 


Trochę taki dłuższy ;) Ale to raczej dobrze. No to cześć <3 A jak już jesteś to podziel się swoją opinią ;*


11 komentarzy:

  1. Super! Kocham kocham kocham <3 Czekam na następny <3 Oby był szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham!!!!!!!!!! Boskie !!!!!!! Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  3. O jezu, ale się porobiło o.o + CUDOWNE !

    OdpowiedzUsuń
  4. genialne , zaczyna sie dziac! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ale się porobiło ;o
    kiedy nn ?
    nie mogę się doczekać!
    czekam/y ! :3

    OdpowiedzUsuń
  6. to kiedy nowy odpowiedz plisssss ???

    OdpowiedzUsuń
  7. Blog niesamowity *o*
    Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rodział<3
    Pozdrawiam.
    http://die-in-love.blogspot.be/
    Tradycyjnie ling do mojego bloga, mam nadzieję że wpadniesz i zostawisz po sobie ślad w postaci szczerej opinii C:

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetneee <3
    Zapraszam do mnie :
    http://dreamingisbelievinglove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. O, wow, ale nam się tutaj porobiło. Matko, strasznie cię lubię, choć cię nie znam, ale cię lubię ; P Widzę, że sobie coraz lepiej radzisz: już 9 komentarzy, a pewnie będzie więcej. Pięknie, pięknie. Oby tak dalej! Powodzenia życzę.
    [justinbieber-clare.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy nowy odpowiedz pliss bo cały czs odświeżam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. kurczę no, ciężko odpowiedź, na pewno w następnym tyg. postaram się około wtorku jakoś ♥ ;)

      Usuń