*Justin*
Dopiero co się obudziłem, a wszystko dookoła zaczęło mnie już denerwować. Promienie słoneczne waliły mi ostro w oczy, przez co nie mogłem normalnie rozejrzeć się po pokoju. Jedyne co widziałem to białe smugi. Jednak w pokoju było coś co dostrzegałem doskonale. Mocno niebieska sukienka Natalii była w tym wypadku do zauważenia. Na sam widok swojej dziewczyny humor wrócił mi momentalnie. Uśmiechnąłem się mimowolnie i przetarłem zaspane oczy. Jednym i szybkim ruchem przyciągnąłem ją do siebie, składając na jej policzku soczystego buziaka.
-Nie, wstałam przed chwilą. Ubrałam się no i...
-Mogłaś mnie obudzić, nic by się nie stało skarbie.- Zbliżyłem swoje czoło do jej, muskając przy tym delikatnie jej usta.
Nati westchnęła cicho, mając nadzieję, że wcale tego nie słyszałem.
-Co się dzieje? I proszę...- Rzuciłem jej dosyć zaniepokojone spojrzenia.- Proszę nie zbywaj mnie odpowiedzią, że nic..
Głucha cisza zapadła między nami, która doprowadzała mnie do szaleństwa. Dopiero co się pogodziliśmy, jesteśmy razem, a teraz na nowo wszystko ma się popsuć? A może wcale nie chodzi o mnie? Dlatego chciałem jak najszybciej dowiedzieć się co ją trapi, przecież mam do tego pełne prawo.
-Nic nie powiesz?- Spytałem lekko obrażonym tonem.- A myślałem, że wszystko między nami będzie już dobrze..
-Justin..- Wyszeptała, wplatając swoje palce w moje włosy, co sprawiło, że momentalnie trochę się uspokoiłem.- Nie chodzi o nas. Tylko o mnie.
Zmarszczyłem brwi, nie wiedząc nawet od czego zacząć myśleć, bo w tym momencie nic nie przychodziło mi do głowy, co mogłoby wyjaśniać "Tylko o mnie."
-W takim razie co z Tobą nie tak?
Natalia nadal unikała odpowiedzi na moje dzisiejsze pytania, przeczesała dłonią swoje włosy, podeszła do okna i zachowywała się jakby wcale mnie tu nie było. Przeszła przeze zarówno fala złości jak i współczucia i troski, dobijał mnie fakt, że własna dziewczyna nie chce powiedzieć mi o co chodzi. A byłem pewien, że możemy już sobie mówić co leży nam na sercu, bez względu na wszystko.
-Nati...- Bez zastanowienia podszedłem do niej szybko, objąłem ją w pasie i musnąłem jej szyję.- Powiedz mi, proszę.
Dziewczyna odwróciła się przodem do mnie, owijając dłonie wokół mojego karku.
-Nadal czekam.- Spojrzałem jej w oczy, dając do zrozumienia, że przestaje mnie bawić ta cała gierka.
-Jezu Justin.. Ale jesteś uparty.- Wywróciła oczami, denerwowało mnie to, ale nie chciałem teraz nic mówić.- Nie mam gdzie mieszkać. Tyle Ci wystarcza?- Wyrwała się z moich objęć i ponownie zajęła miejsce na jeszcze niepościelonym łóżku.
-Nie mam gdzie mieszkać.- Powtórzyłem te słowa sam do siebie.- Że co?
Nie ukryję tego, że byłem lekko zdziwiony i zmieszany. Zdziwiony, bo do tej pory cieszyła się mieszkaniem ze swoją przyjaciółką, a zmieszany, bo nie bardzo wiedziałem co mam w takiej sytuacji zrobić. Nie miałem żadnego własnego mieszkania, gdybym miał to bez zastanawiania się kazałbym jej zamieszkać u mnie.
-Misia...- Usiadłem obok niej, kładąc dłoń na jej nodze.- Opowiedz mi o tym, nie bój się mnie i nie wstydź.
-Pokłóciłam się z moimi dotychczasowymi domownikami. Nie akceptują Cię i uważają, że tylko się mną zabawisz. Może... Może też zbyt agresywnie zareagowałam, ale nie mogę wiecznie słuchać ich opinii na twój temat, to doprowadza mnie do szału!- Wyrzuciła nerwowo ręce w powietrze, robiąc przy tym głęboki wdech.- I jeszcze... Jasmine.. Ona.. Wypomniała mi to, że nie mam matki i to po prostu, to bolało...- Oczy zaszkliły jej się, więc wiedziałem jaki będzie tego skutek. Nie chciałem do tego doprowadzić, nie chciałem żeby płakała, tak strasznie tego nienawidziłem!
-I rozumiem, że nie chcesz tam przez najbliższy czas wracać?
Pokiwała twierdząco głową i wytarła łzę, która spłynęła jej po policzku. Ryan. On mieszka sam. W tej sytuacji to było jedyne możliwe wyjście, ale nie pozwolę żeby moja dziewczyna zamieszkała sama w domu z moim najlepszym kumplem.
-Mam pomysł, chcesz go usłyszeć, hm?- Wziąłem ją na kolana i uśmiechnąłem się ciepło. Nie odpowiadała, co uznałem za znak, żebym mówił dalej.- Zamieszkamy u Ryana. Mieszka sam. Trochę towarzystwa mu nie zaszkodzi.
-Nie, co ty... On się na pewno nie zgodzi, nie..- Pokręciła głową, na co tylko się zaśmiałem.
-Spokojnie. Zgodzi się. Nie ma innego wyjścia. Znamy się od małego, zrobiłby dla mnie wszystko. Nie masz się o co martwić, tylko idź dzisiaj po swoje rzeczy i załatwione.
-A masz zamiar mu o tym powiedzieć?
-Oczywiście. Będę musiał z nim to obgadać.
-Ale...- Najwidoczniej Nati znowu chciała zacząć zaprzeczać.
-Cii.- Przytknąłem jej palec do ust.- Nie ma żadnych ale, okej? Chcę tylko Ci pomóc. Nie panikuj, będzie dobrze.
*Natalia*
Pomysł Justin'a z jednej strony wydawał się być świetny, ale z drugiej... Czułam, że będzie trochę niezręcznie. Ufałam mu, to jasne. Większym problemem dla mnie był jego przyjaciel Ryan. Właściwie nic o nim nie wiem, a on o mnie. I tak nagle mamy w trójkę zamieszkać w jednym mieszkaniu? Może człowiek o zdrowych zmysłach nie zgodziłby się, ale ostatnio coraz częściej myślę, że straciłam rozum. Uciekam z domu, kłócę się z przyjaciółką i jej rodziną, przychodzę na noc do chłopaka, którego nie znam. Czegoś bardziej szalonego już nie mogę zrobić. Tak więc, jak na razie postanowiłam opuścić dotychczasowy dom i zamieszkać z chłopakami, jak na razie nie na długo, pewnie kiedyś w końcu znajdę coś własnego.
-Psst, skarbie.- Ktoś chwycił moją dłoń i pociągnął do tyłu.
-Justin! Nie rób tego więcej.- Uderzyłam go lekko w klatkę piersiową, a za moment zaśmiałam się pod nosem z tego jak bardzo mnie wystraszył.
-Spokojnie, to tylko ja. Nie bój się, nikt nie czyha na twoje życie.- Wytknął koniuszek języka w moją stronę, na co ja zabawnie wywróciłam oczami.- Zresztą nie ważne.. Chcę z Tobą pogadać.
Po chwili usiedliśmy oboje na krzesełkach rozstawionych w kuchni.
-Rozmawiałem z Ryan'em.
Zakręciło mi się lekko w żołądku na samą myśl o tym, miałam wrażenie, że on jednak nie zgodził się na to byśmy mu potowarzyszyli.
-Iii?- Wydawałam się dosyć niespokojna i chciałam jak najszybciej usłyszeć zadowalającą mnie odpowiedź.
-No.. Wiesz...- Odwrócił wzrok w drugą stronę i podrapał się po karku, cicho wzdychając.
-Justin!
Spojrzał na mnie z niezbyt zadowoloną miną i przygryzł nerwowo wargi, a ja ponownie wywróciłam oczami. Tym razem nie dla zabawy, ale ze zirytowania.
-On....
-On? Justin cholera, powiedz to wreszcie, a nie trzymasz mnie w takiej niepewności!-Niespodziewanie wybuchnęłam złością, uderzając nerwowo dłonią w stół.
-Zgodził się! Zgodził się kochanie! I nie denerwuj się tak, chciałem Cię tylko troszkę poprzedrzeźniać.- Podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie.
-Nie było wcale śmiesznie.
-Przepraszam..- Wyszeptał, składając na moich ustach namiętny pocałunek.
Uśmiechnęłam się mimowolnie, nie umiałam się na niego gniewać. Miał w sobie coś co od razu sprawiało, że potrafiłam mu szybko wybaczyć. Każde jego słowo, jego dotyk, sprawiało, że czułam się o niebo lepiej.
-Więc plan jest taki.- Wyjął z górnej szafki szklankę i nalał sobie pomarańczowego soku.- Że.. Ja i on pójdziemy za chwilę do niego, by przygotować dla Ciebie jakąś szafę, cokolwiek, a Ty..- Upił łyk soku, oblizując przy tym usta.- Musisz iść po swoje rzeczy do tej swojej przyjaciółeczki, a potem przyjdziesz pod adres, który wyślę Ci sms'em, dobrze?
Powiem szczerze, że niezbyt podobał mi się jego pomysł, ale po rzeczy musiałam iść tak czy inaczej, nie ominęłoby mnie to.
-A nie możesz iść tam ze mną? Nie chcę sama...
-Chciałbym, ale nie mogę. Poza tym.. Jasmine.. Tak ma na imię prawda? Sama mówiłaś, że niezbyt mnie lubi, nie będę się jeszcze bardziej narażał.
Westchnęłam głośno, machając nogami, które uderzały z lekkim hałasem o ścianę.
-Hej..- Pogładził kciukiem mój policzek.- Nie martw się, będzie okej. Nawet z nią nie rozmawiaj. Zrób po prostu to co masz zrobić i wyjdź. Nie możesz wszystkim się tak martwić, skarbie..
-Tak.. Tak, wiem. Dobrze, niech będzie tak jak mówisz.-Wtuliłam się mocno w jego klatkę piersiową.
*******************
Serce waliło mi dosyć mocno, mimo słów Justin'a i tak strasznie bałam się spotkania ze swoją przyjaciółką. Mam z nią nie rozmawiać? A co jeśli spyta gdzie się wybieram, co mam zamiar dalej zrobić? Według zaleceń mojego chłopaka powinnam milczeć, ale niestety typ człowieka ze mnie uparty i na moje nieszczęście na pewno niepotrzebnie się odezwę i wywołam kolejną kłótnię. Stałam już przed dobrze znanymi mi drzwiami, nie zawahałam się i gwałtownie pociągnęłam za klamkę wchodząc do środka. Im szybciej zabiorę stąd moje rzeczy tym lepiej dla mnie, nie będę musiała więcej cierpieć. Starałam się być tak cicho jak tylko potrafię, powoli przeszłam dosyć długim korytarzem i udałam się do kręconych schodów. Niepewnie stawiałam kolejne kroki, modląc się, by nikt nie wiedział, że tu jestem. Tak by było najlepiej. Wchodzę, pakuję rzeczy i wychodzę. Nikt nie wie, że tu byłam i wszyscy są szczęśliwi. Pchnęłam drzwi od swojego dawnego pokoju i już się w nim znajdowałam. Na widok całego wystroju pomieszczenia zrobiło mi się smutno.
-Będzie mi tego brakować.- Powiedziałam sama do siebie i podeszłam do luksusowej brązowej komody. Ku mojemu zdziwieniu była pusta, wszystko zniknęło. Zaczęłam zastanawiać się co jest grane, gdzie podziały się wszystkie moje ciuchy?
-Tak myślałam, że dzisiaj Cię tu zobaczę.- Usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos Jasmine. Niechętnie odwróciłam się w jej stronę, zaciskając dłonie w pięści. Byłam na nią za wszystko strasznie wściekła.
-Gdzie moje rzeczy?- Spytałam stanowczo, wkładając dłonie do kieszeni jeansów.
-Zadbałam o to i sama Ci je spakowałam, żebyś nie musiała się za bardzo trudzić.- Wskazała ręką na czarną walizkę stojącą w kącie pokoju. Ruszyłam ku niej i złapałam za jej metalową rączkę.
-Będziesz mieszkać z tym wariatem? Nieźle się staczasz..
Przełknęłam głośno ślinę, normalnie już zaczęłabym się z nią kłócić, ale teraz nie miałam na to ani ochoty, ani czasu. Przeszłam obok niej obojętnie i poczęłam schodzić po schodach. Kiedy chciałam już wyjść na zewnątrz zatrzymała mnie ta sama osoba.
-I jeszcze jedno.- Spojrzała na mnie twardo.- Nie przychodź do mnie za tydzień z płaczem, że ten dureń Cię zranił, bo ja Ci na pewno nie pomogę.
Miałam nadzieję, że to już wszystko co miała do powiedzenia, więc postawiłam nogę za próg mieszkania i udałam się w stronę furtki. Wyciągnęłam telefon komórkowy, by sprawdzić jeszcze raz adres, który wysłał mi Justin. Skręciłam w lewo, było już dosyć ciemno co przyprawiało mnie o dreszcze. Ciemność była jednym z moich lęków, być może dlatego, że naoglądałam się za dużo horrorów. Siedząc przez dwa lata w domu człowiek może stać się niezłym krytykiem filmowym, obejrzałam chyba wszystkie najbardziej polecane hity. Dookoła było strasznie cicho, słychać było tylko stukot kółek mojej walizki, którą ciągnęłam po ziemi. Domy na szczęście były oświetlone, więc bez problemu trafię na miejsce. Numer 45, numer 45... To niezły kawałek stąd, ale dam radę. Muszę być silna i przestać bać się wszystkiego. W pewnej chwili usłyszałam głos, który wcale nie przypominał odgłosu wydawanego przez plastikowe kółeczka walizki. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu, a przed oczami mignęła mi tylko czarna postać, która najwidoczniej schowała się szybko w pobliskie krzaki. Serce przyspieszyło bicie, a ręce zaczęły mi się pocić. Przymknęłam lekko oczy i wypuściłam z ust powietrze, po czym przyspieszyłam kroku, modląc się, by dom Ryan'a za chwilę mi się ukazał. Za sobą nadal słyszałam kroki, były wolne, ale przyprawiały mnie o drgawki. Postanowiłam trochę wyluzować, może to zwykły zbieg okoliczności, może ta postać po prostu idzie w tym samym kierunku co ja? Ale nie... Ja muszę myśleć, że to morderca, który chce mnie zaatakować. Nienawidzę swoich czarnych scenariuszy kłębiących się w moich myślach. W końcu. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam mały beżowy domek stojący na przeciwko mnie, a na nim przyczepioną tabliczkę z numerkiem "45". Dotarłam na miejsce, cała i zdrowa. Mogłam naprawdę odetchnąć z ulgą. Bez zastanowienie ruszyłam żwawo w stronę drzwi wejściowych, ale na chwilę jeszcze odwróciłam się do tyłu. Czarna postać przystanęła na chwilę i patrzyła na mnie przez moment, lecz za moment zniknęła mi z pola widzenia.
-Jesteś nareszcie!- Na zewnątrz wyleciał uradowany Justin, rozkładając ręce na mój widok, podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.
-Będzie mi tego brakować.- Powiedziałam sama do siebie i podeszłam do luksusowej brązowej komody. Ku mojemu zdziwieniu była pusta, wszystko zniknęło. Zaczęłam zastanawiać się co jest grane, gdzie podziały się wszystkie moje ciuchy?
-Tak myślałam, że dzisiaj Cię tu zobaczę.- Usłyszałam za sobą dobrze znany mi głos Jasmine. Niechętnie odwróciłam się w jej stronę, zaciskając dłonie w pięści. Byłam na nią za wszystko strasznie wściekła.
-Gdzie moje rzeczy?- Spytałam stanowczo, wkładając dłonie do kieszeni jeansów.
-Zadbałam o to i sama Ci je spakowałam, żebyś nie musiała się za bardzo trudzić.- Wskazała ręką na czarną walizkę stojącą w kącie pokoju. Ruszyłam ku niej i złapałam za jej metalową rączkę.
-Będziesz mieszkać z tym wariatem? Nieźle się staczasz..
Przełknęłam głośno ślinę, normalnie już zaczęłabym się z nią kłócić, ale teraz nie miałam na to ani ochoty, ani czasu. Przeszłam obok niej obojętnie i poczęłam schodzić po schodach. Kiedy chciałam już wyjść na zewnątrz zatrzymała mnie ta sama osoba.
-I jeszcze jedno.- Spojrzała na mnie twardo.- Nie przychodź do mnie za tydzień z płaczem, że ten dureń Cię zranił, bo ja Ci na pewno nie pomogę.
Miałam nadzieję, że to już wszystko co miała do powiedzenia, więc postawiłam nogę za próg mieszkania i udałam się w stronę furtki. Wyciągnęłam telefon komórkowy, by sprawdzić jeszcze raz adres, który wysłał mi Justin. Skręciłam w lewo, było już dosyć ciemno co przyprawiało mnie o dreszcze. Ciemność była jednym z moich lęków, być może dlatego, że naoglądałam się za dużo horrorów. Siedząc przez dwa lata w domu człowiek może stać się niezłym krytykiem filmowym, obejrzałam chyba wszystkie najbardziej polecane hity. Dookoła było strasznie cicho, słychać było tylko stukot kółek mojej walizki, którą ciągnęłam po ziemi. Domy na szczęście były oświetlone, więc bez problemu trafię na miejsce. Numer 45, numer 45... To niezły kawałek stąd, ale dam radę. Muszę być silna i przestać bać się wszystkiego. W pewnej chwili usłyszałam głos, który wcale nie przypominał odgłosu wydawanego przez plastikowe kółeczka walizki. Odwróciłam się gwałtownie do tyłu, a przed oczami mignęła mi tylko czarna postać, która najwidoczniej schowała się szybko w pobliskie krzaki. Serce przyspieszyło bicie, a ręce zaczęły mi się pocić. Przymknęłam lekko oczy i wypuściłam z ust powietrze, po czym przyspieszyłam kroku, modląc się, by dom Ryan'a za chwilę mi się ukazał. Za sobą nadal słyszałam kroki, były wolne, ale przyprawiały mnie o drgawki. Postanowiłam trochę wyluzować, może to zwykły zbieg okoliczności, może ta postać po prostu idzie w tym samym kierunku co ja? Ale nie... Ja muszę myśleć, że to morderca, który chce mnie zaatakować. Nienawidzę swoich czarnych scenariuszy kłębiących się w moich myślach. W końcu. Kamień spadł mi z serca, kiedy zobaczyłam mały beżowy domek stojący na przeciwko mnie, a na nim przyczepioną tabliczkę z numerkiem "45". Dotarłam na miejsce, cała i zdrowa. Mogłam naprawdę odetchnąć z ulgą. Bez zastanowienie ruszyłam żwawo w stronę drzwi wejściowych, ale na chwilę jeszcze odwróciłam się do tyłu. Czarna postać przystanęła na chwilę i patrzyła na mnie przez moment, lecz za moment zniknęła mi z pola widzenia.
-Jesteś nareszcie!- Na zewnątrz wyleciał uradowany Justin, rozkładając ręce na mój widok, podeszłam do niego i mocno się przytuliłam.
*Justin*
-Już się martwiliśmy, że nie możesz trafić.- Zaśmiałem się, trzymając Natalię za rękę.
-Bardzo śmieszne, nie rób ze mnie takiej gapy!
Wywróciłem zabawnie oczami, widząc jak Ryan ruszał brwiami w moją stronę, wskazując przy tym dyskretnie pokój znajdujący się po prawo.
-To chodź. Pokażę Ci twój pokój.- Ruszyłem w wybraną stronę, a moja dziewczyna podążyła za mną. Starałem się jak mogłem, przygotowując jej tutaj swoje małe miejsce, mając nadzieję, że jej się spodoba.
-Może być?
-Pewnie. Jest super.- Uśmiechnęła się do mnie szeroko i musnęła mój policzek. Rozglądała się dookoła przed dobrą minutę, ale cały czas na jej twarzy gościł uśmiech, co sprawiło, że od razu poczułem się lepiej.
-To dziś Ci już nie przeszkadzam, wyśpij się dobrze.- Puściłem jej oczko i chwyciłem za okrągłą klamkę od drzwi.
-Justin..- Odwróciłem się, Nati stała niewinnie na środku pokoju z niezbyt wyraźną miną.- Zostań ze mną..
-Jesteś pewna?- Zacząłem zbliżać się do niej powoli, a kąciki moich ust powędrowały ku górze, kiedy już miałem ją w swoich objęciach.
-Tak, jak nigdy.
Pchnąłem ją na łóżku, wywołując tym u niej cichy chichot, a po chwili nachyliłem się nad nią przygryzając swoją dolną wargę. Owinęła ręce wokół mojej szyi i przyciągnęła bliżej siebie. Dosyć pewnie złączyłem nasze usta, otrzymując w zamian cichy jęk. Ścisnąłem delikatnie jej pośladki tym samym wsuwając swój język do jej ust. Nati wplotła dłonie w moje włosy, ciągnąc lekko za ich końce co jeszcze bardziej mnie podniecało. Za chwilę delikatnie przejechałem ustami wokół jej szyi, którą za chwilę odchyliła do tyłu. Ścisnąłem mocniej jeden z jej pośladków, przez co uniosła się gwałtownie do góry, ocierając się o moje krocze.
-Kurwa, Nati..- Wyszeptałem cicho, czując jak moje podniecenie rośnie z sekundy na sekundkę. Nie chciałem tego teraz, nie w tym momencie. Natalię chciałem traktować poważnie, znacznie poważniej, niż wszyscy mogą sobie wyobrazić. Gdybyśmy zrobili to tej nocy po okolicy zaczęłyby chodzić plotki o tym, że jestem z nią tylko dla jednego i ją wykorzystuje, a za żadne skarby świata nie chciałem żeby dotarły do niej takie informacje. Nagle usłyszeliśmy głośny huk, zupełnie jakby ktoś rzucił kamykiem o ścianę domu. Zerwaliśmy się obydwoje nerwowo, próbując odgadnąć skąd dochodził hałas. Zauważyłem dziwny niepokój w oczach swojej dziewczyny.
-Co się stało?
-Hm? Nie, nie.. Nic.- Próbowała się uśmiechnąć, ale słabo jej to wychodziło.
-Nati...
-No dobrze.- Wywróciła oczami i wzruszyła swoimi ramionami.- Po prostu.. Jak tutaj szłam to miałam wrażenie, że ktoś... Mnie śledzi.
Zaśmiałem się cicho, posyłając jej szeroki uśmiech.
-Na pewno Ci się wydawało, skarbie.- Objąłem ją ramieniem i pocałowałem w czoło.
Szybko jednak zmieniłem zdanie, kiedy usłyszałem wibracje w kieszeni spodni. Wyciągnąłem komórkę.
Od "nieznany". Otworzyłem wiadomość, a mój żołądek wywrócił się do góry nogami.
"Całkiem niezła ta twoja dziewczyna. Tylko trochę lepiej jej pilnuj."
Kolejny *-* Brawo ja, hę ;d Od razu odpowiadam, że nie wiem kiedy pojawi się następny, po prostu wtedy kiedy będę miała czas! ;) Przepraszam z powtórzenia, bo wiem, że się pojawiały, ale nie miałam już głowy do wymyślania słów, które je zastąpią. PRZEPRASZAM ^^
<--- Haha, rozwala mnie ten gif o.O xD